Z KADRU:
To serial dokumentalny o mężczyznach ze wsi i miasteczek, którzy szukają żon lub po prostu miłości. Opowiadają o kontaktach z kobietami i zawodach miłosnych, ale również o własnym życiu i marzeniach. Bywają nieobyci i nieporadni, ale na ogół budzą sympatię.
„Chłopaki do wzięcia” wywołują kontrowersje. Słyszę czasem pytania: „Jak możecie pokazywać taki świat?”, „Skąd ich bierzecie?”, „Kto pisze im teksty?” Ci, którzy je zadają nie zdają sobie sprawy, że taki świat istnieje tuż obok nich, tylko go nie zauważają (a często nie chcą zauważyć).
Serial wymyślili dokumentaliści i producenci Irena i Jerzy Morawscy. To socjologiczny fenomen. W ciągu dekady powstało pół tysiąca odcinków. Występujący w nich bohaterowie zdobyli niebywałą popularność. Rozpisują się o nich poważne media i plotkarskie portale. Serial wywołuje u widzów uśmiech, a czasem smutek. Jedni widzą w nim rozrywkę, inni - rzeczywistość, której nie pokazują media.
Przez lata realizacji zaprzyjaźniłem się z wieloma bohaterami. Życiorysy wielu z nich nadają się na osobne filmy.
Krzysiek to bohater z czołówki serialu. W twarzy ma coś z dziecka. Ale zdobył przezwisko „Bandziorek”, bo z powodu kłopotów, w które wpadał siedział w kryminale. Uzależnił się od alkoholu. Mieszkał na wsi koło Pułtuska. Pewnego dnia poszedł po piwo do sklepu. Akurat zatrzymał się samochód. Pasażerowie go rozpoznali i zaproponowali: „Jedź z nami na Mazury!”. Pojechał. Zaczął pracować na roli – pomagać w gospodarstwie przy krowach. Poznał kobietę, zakochał się. Przestał dla niej pić i zaczął życie od nowa.
Jaruś jest na rencie. Flegmatyczny, powolny, pozornie bezradny. Ale potrafi sobie radzić. Pokonuje przeciwieństwa, którym wielu nie dałoby rady. Żyje w miasteczku na Dolnym Śląsku. Wychowywał się sam. Matka pojawiła się dopiero, gdy się usamodzielnił. Przez lata wytrwale szukał miłości. Wydawało się, że ją znalazł. Wziął ślub i przeprowadził się do Żagania. Ale szczęście nie trwało długo – poszło prozaicznie o pieniądze. Musiał odejść. Teraz nie ma mieszkania ani pracy i walczy o przetrwanie. Pozostał mu tylko piesek, który oślepł, ale którego nie zamierza oddać.
Robert „Tancerz” to chłopak z wioski koło Sanoka. Mieszka w starej, drewnianej szkole. Bardzo chciał mieć dziewczynę. Poprosił kolegę, aby nagrał telefonem komórkowym „teledysk” - jak tańczy nad Sanem w rytm disco-polo dla wymarzonej dziewczyny. Tego dnia rozpadało się i Robert nagrywał taniec w strugach deszczu. „Teledysk” zobaczyła w internecie dziewczyna z drugiego krańca Polski. Spotkali się, zakochali i wzięli ślub. Marzenie Roberta spełniło się - wytańczył dziewczynę.
Happy endu jednak nie było. Byli ze sobą pięć lat. Młoda żona chciała lepszego życia. Wyjechała do pracy zagranicę, a Robert nie chciał opuścić Bieszczad.
Andrzej jest znany jako „Andelek” – tak mówią na niego koledzy. Mieszka w wiosce koło Małkini - na północno-wschodnich krańcach Mazowsza. Opiekuje się starym ojcem. Mówi, że chciałby się zakochać. Podobają mu się wszystkie kobiety, ale szuka takiej, która coś ugotuje i posprząta.
„Andelek” chwyta się każdego zajęcia byle choć trochę zarobić. Układa betonową kostkę, kopie rowy, rąbie i tnie drzewo. A czasem pomaga Markowi, który z drzewa zrobi każdy mebel. Dogadują się choć Marek nie pije alkoholu jako jedyny w wiosce.
CHŁOPAKI DO WZIĘCIA
<CS_ADHUB>
POLITYKA PRYWATNOŚĆI
REPORTAŻE